Jak wyglądały moje początki ze świadomą pielęgnacją?


 Dziś przychodzę do was z bardzo ważnym postem, który dotyczy świadomej pielęgnacji twarzy. Opowiem wam swoją historie, dlaczego tak naprawdę się na nią zdecydowałam. Wspomnę również o moich wzlotach i upadkach w tym temacie. Przede wszystkim skupię się na zmotywowaniu was w podjęciu decyzji zmiany swoich nawyków pielęgnacyjnych. 

Swojego bloga prowadzę już prawie 6 lat. W prawdzie było kilka przerw, krótszych lub dłuższych natomiast na przestrzeni tych kilku lat można idealnie zobaczyć jak bardzo zmieniała się moja osoba, tym samym nawyki oraz przyzwyczajenia. Większość poprzednich  postów jest już raczej nieaktualnych. Gdy jakiś czas temu wzięłam się za aktualizowanie bloga trafiłam na jeden post gdzie wspominałam wam o swoich nawykach związanych z pielęgnacją i makijażem. I wiecie co? Złapałam się za głowę jednocześnie podziękowałam sobie w duchu, że "przeszłam na dobrą stronę mocy" decydując się na zmianę nawyków dotyczących pielęgnacji. 

Jeśli więc jesteście tu nowi, to poprzednie posty bierzcie raczej z przymrużeniem oka 😌.

Większość z nas wie, że nie od razu Rzym zbudowano. Mimo tego, przedstawiając wam swoją historie i początki chciałabym ustrzec was przed pewnymi błędami, które sama popełniłam. Jest to właśnie moja nowa wizja prowadzenia bloga, tak abyście nie tracili; pieniędzy, czasu oraz zdrowia na używanie złych kosmetyków oraz wierzyli w mity, które dość często są rozsiewane niczym czerwone maki. Zależy mi na tym, aby was naprowadzić na odpowiednią drogę. 

Na blogu powstanie więc skarbnica wiedzy na temat świadomej pielęgnacji.

Mam ogromną nadzieje, że taka zmiana wyjdzie zarówno mi jak i wam na dobre.

Nie przedłużając opowiem wam jak zaczęła się moja przygoda z pielęgnacją, bo chyba będzie to najbardziej interesujący jak i zarazem prześmiewczy element tego wpisu na blogu.

Był rok 2012, Wigilia i masa prezentów pod choinką. Wtedy jeszcze do moich głównych zainteresowań mogłam zaliczyć bawienie się lalkami, czytanie książek i oglądanie bajek. Żyć nie umierać, praktycznie zero obowiązków i beztroskie dzieciństwo.
Podczas odpakowywania prezentów znalazłam zestaw kosmetyków z UNDER20. Bardzo się zdziwiłam, bo przecież według mnie, moja skóra była nieskazitelnie gładka, zero niedoskonałości, trądzik? Co to takiego? 
Był to jeszcze taki okres w moim życiu, kiedy to każdy krem wydawał mi się "ohydny" ze względu na tłusty film jaki zostawiał. Więc możecie sobie wyobrazić jak bardzo przesuszona była moja twarz. 
Z wielkim zaciekawieniem zaczęłam używać kosmetyki, o jakie ogromne było zdziwienie kiedy to skóra zaczęła mi schodzić płatami, zupełnie jakbym zamieniła się w węża. 


Większość kosmetyków na trądzik, takich typowo "młodzieżowych", które są dostępne na rynku działają bardzo mocno na naszą skórę. Często prowadzi to do mocnego przesuszenia, podrażnienia czy też alergii. Ten efekt potęguje jeszcze brak używania kremów, które często u posiadaczy cer tłustych są pomijane i kojarzone z czymś totalnie zbędnym. 

Po niemiłych przygodach z rozpoczęciem pielęgnacji stwierdziłam, że "Komu to potrzebne?". Odstawiłam wszystkie możliwe produkty pielęgnacyjne, które posiadałam.
Przez ten czas moja buzia się nieco unormowała, zaczerwienienie zniknęło. Pozostała tylko uporczywa suchość i irytujące skórki, które wyglądały bardzo nieestetycznie. 

Nadszedł czas kiedy postanowiłam zacząć się malować, był to jakoś rok 2015. Początkowo podkreślałam tylko oczy, używając tuszu oraz eyelinera. 
Tak jak myślicie nadchodziła chwila kiedy to makijaż trzeba było zmyć...
Ja, nie zmywałam go wcale. Często niewiedzy sprzyja głupota, tak samo było w moim przypadku. Z pięknego  gęstego wachlarzu pozostały tylko poszczerbione i nieliczne rzęsy. 

Spanie w makijażu, nie zmywanie go to zabójstwo dla naszej skóry, rzęs i oczu. No chyba, że lubicie mieć przyjaciół żyjących na waszych rzęsach i brwiach. Słyszeliście kiedyś o nużeńcach? Są to pasożyty, które wyjątkowo lubią resztki makijażu. Ich obecność objawia się między innymi wypadającymi rzęsami bądź zaczerwienionymi oczami. 


Spanie z makijażem pozostawionym na buzi zdecydowanie przyczyniło się u mnie do powstania zaskórników oraz pryszczy. Zawsze moją wymówką był "okres dojrzewania", w gruncie rzeczy było to moje lenistwo. 

Później mając więcej do ukrycia starałam się kupować mocno kryjące podkłady, które to miały zakryć wszelkie niedoskonałości. Niestety, były momenty kiedy to moja twarz wyglądała tragicznie. Nawet podkłady za 200 zł nie były w stanie jej uratować. Trzeba było się zmobilizować i zacząć działać. 

Swoją zmianę zaczęłam od używania przypadkowych produktów znajdujących się w domu, "lepiej to niż nic"- pomyślałam.
W tym przypadku również wpadłam w błędne koło.
Tonikiem usiłowałam wykonać demakijaż, jakie zdziwienie mnie dopadło gdy po kilku minutach pocierania oczu wacikiem dalej nic się nie zmyło. Byłam przekonana, że tonik i płyn micelarny to dwie te same rzeczy, różniące się zaledwie nazwą.

Tonik ma za zadanie przywrócić naszej skórze odpowiednie PH, tym samym jego stosowanie pomaga naszej skórze walczyć z niedoskonałościami. Dobry tonik nie powinien mieć w składzie substancji myjących. 


Po dedukcji, że coś jest nie tak chwyciłam po płyn micelarny. Ochoczo  pocierałam twarz wacikami aż do momentu, kiedy moim zdaniem twarz była "czyta". Czekałam aż buzia wyschnie i kładłam się spać.
Tak, dobrze czytacie, nie używałam kremów, serum. A o zmyciu płynu micelarnego nie było mowy. 

Płyny micelarne posiadają w składzie substancje myjące/ micele, służą one aby rozpuścić makijaż, który znajduje się na naszej twarzy. Gdy nie zmywamy tej mieszanki z twarzy, ona zapycha nasze pory. Właściwie można ująć to w taki sposób, że nasza skóra jest tak samo "brudna" jak przed użyciem płynu micelarnego. Dlatego tak ważne jest aby domyć ją żelem bądź pianką, czyli stosować dwuetapowe oczyszczanie.

Sporadycznie kładłam na twarz słynne czarne maski peel-off, które miały za zadanie oczyścić moją twarz, szczególnie w okolicy nosa. Kończyłam z niesamowicie podrażnioną twarzą, a zaskórniki jak były tak zostały. 

Z czasem przejrzałam na oczy i zaczęłam szukać pomocy, oglądając filmy na YouTube, czy też czytając blogi, wpisy na instagramie, czytałam też wiele książek, artykułów. Czytanie badań na temat poszczególnych składników było dla mnie jak dla przeciętnego człowieka czytanie tablicy na Facebooku. Zaczęłam się coraz to bardziej wkręcać w temat pielęgnacji oraz składów. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy to właśnie szaleństwo świadomej pielęgnacji zaczęło być moją pasją. Kiedy to pójście do łazienki i zmycie makijażu nie było przymusem a przyjemnością, codziennym rytuałem.

Bo przecież o to chodzi, aby nie tylko nasza skóra miała się dobrze. My też musimy się cieszyć i czerpać z tego tonę radochy.
Mam nadzieję, że mój blog, działalność w internecie będzie w stanie pokazać wam pielęgnacje od tej pozytywnej strony. 
 
Dziś to byłoby na tyle, koniecznie dajcie mi znać co myślicie o nowej tematyce bloga. Jeśli jest coś o czym chcielibyście się dowiedzieć, śmiało zostawcie pomysły w komentarzach.

Standardowo zostawię Wam swoje social media, na których się udzielam. Buziaki, wasz Lisek 🦊💗











6 komentarze:

  1. U mnie maski peel off dobrze działają i bardzo je lubię, bo łatwo się je ściąga. Jeśli chodzi o płyny micelarne, niestety przez kilka lat popełniałam ten błąd i zostawiałam go na twarzy, nie myjąc jej później żadnym płynem. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że trzeba to robić. Bardzo przyjemni post i mega wygląd bloga, myślę, że zostanę tu na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, żeo dnalazłaś swoją pasje, która sprawia Ci radosć. Warto mieć takie zainteresowanie, które pochłania wolny czas i dzięki czemu uczysz się czegoś nowego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja swojej świadomej pielęgnacji nadal sie uczę, ale jest coraz lepiej. Będę musiała częściej do ciebie zaglądać i przeglądać tę skarbnicę wiedzy kosmetycznej, z pewnością bardzo mi pomoze :)

    www.dbuniek.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że o tym piszesz, bo jest to tak szeroki i pełen różnych zakamarków temat, że tak naprawdę cały czas wszyscy się tego uczymy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świadoma pielęgnacja to ciężka sprawa. W zasadzie latami dochodzi się do tego co komu służy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też podobnie zaczynałam ;) Przez lata krem to był dla mnie wręcz mit grecki! :O
    Super że dostrzegasz swoje postępy :)

    OdpowiedzUsuń

Makeup By Lisek. Obsługiwane przez usługę Blogger.